Ostatnio straciłam poczucie czasu. I najpierw mi się wydaje, że jest tak strasznie wcześnie, a po jakiejś chwili robi się ciemno i późno.
Gdybym nie powiedziała matce o moich myślach samobójczych, to bym pewnie dziś poszła do szkoły. Jutro, pojutrze też.
Wczoraj była zupa pomidorowa na obiad. Jak głupia się z niej śmiałam, ale jednocześnie płakałam. A może nie jak głupia, może to taki okres i powinnam się z tym pogodzić. Powinnam się też pogodzić z faktem, że żyję. Powinnam przyjąć do wiadomości to, że muszę żyć. Czuję się jak w klatce, naprawdę. Czuję się jak na uwięzi. "Oboje z tatą bardzo się o ciebie martwimy". Jutro idę do lekarza, cholera, motyla noga, do stu beczek solonych śledzi! Bo "jak dostaniesz leki, to na pewno ci się poprawi, kochanie". Problem w tym, że ja nawet nie chcę, aby mi się poprawiło. Hm, ostatnio każdego dnia wydaje mi się, jakby następny miał już nie istnieć. Takie poczucie mnie uspokaja, ale długo nie dam się sobie oszukiwać.
Dziwna rzecz się stała, dziś chce mi się jeść. I jadłam... brzoskwinie, kebaba, czekoladę, muffina, zupę (tak, tak, pomidorową), ptysia i to na razie tyle. Jak na mnie dużo i co gorsze - wciąż chce mi się żreć. Trudno, będę się teraz "głodzić", jeśli tak to można nazwać, nie zaszkodzi mi.
Swoją drogą - lepiej rzucić się pod wesolutki pociąg, pociąć sobie uśmiechające się do mnie żyły i wykrwawić się, powiesić się na jakimś ślicznym drzewku czy może otruć się masą kolorowych pigułek? Czekam na odpowiedzi, pomóżcie mi podjąć życiową decyzję, hahaha!
środa, 30 marca 2011
piątek, 4 marca 2011
Ahhhh...
Jak tak dalej pójdzie, to będę miała czym się "pochwalić" swoim dzieciom, jeśli w ogóle jakieś urodzę.
środa, 2 marca 2011
Wersja robocza wiersza.
Tak pięknie i bezwartościowo
Splatają się nasze drogi
aż mam ochotę Ci mówić,
Że bez względu na wszystko… nic się nie stało.
Chciałabym teraz wyjść i zostawić Cię w
niepewności
A nawet nie wiem, jak się naprawdę czujesz.
Wpisuję literkę za literką, tak jak mi kazano.
Popełnię kolejny błąd i wrzucę brak znaczenia.
To nic, absolutnie nic nie zmnienia.
Wolałabym wczoraj, ale wczoraj minęło,
wolałabym kiedyś… kiedyś uciekło.
Jak zwierzątka uciekniemy i my.
i nie spotkamy się, nawet jeśli tak chciał los.
Los zawsze chciał źle,
Los nas okłamuje.
Bóg daje wskazówki, ale on?
On nas otruje.
Już mi znika worek ze słowami,
chciałabym, abyśmy zostali choć chwilę sami.
Wtedy dałabym Ci myśli i gesty, a nie puste znaczenia.
Nasz czas, jego brak...
już wszystko się zmienia.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)