Za rok stanie się coś ładnego. Miłego, ciekawego i kojącego. Na kilka dni. Tylko na kilka. Może tylko na 2? Źle by było to słyszeć. Za rok przez kilka dni nie będzie mnie w domu...
Pada śnieg, może deszcz. Mokre, ciężkie, ponoszone przez wiatr. Niemalże jak dym, jak płomień, jak fala. Zniknęło. Może to nie deszcz, nie śnieg. Może to jednak jest dym. Gałązki potrząsane przez lodowate powietrze, wiatr - masy powietrza błądzące od wyżu do niżu. Czy jesteśmy jak ta niewidzialna masa? Nikt nas nie chce zauważyć, mimo to istniejemy. Potrafimy spowodować katastrofy, wznosić piękne rzeczy. Pchamy ziarenka piasku, formujemy pustynie. Pustynie mądrości, które nas przerastają. Z wyżu do niżu, z wyżu do niżu. Niby pniemy się w górę, a tak naprawdę upadamy. Gonimy za zyskami, a tracimy prawdziwe życie. Nasze upadki, to próby wyrównania ogólnego poziomu? Jeśli tak, to na jakim jesteśmy? Też chcemy tych "1013 hPa"? Świat nie chce, żeby było za dobrze. Świat chce tylko spokoju, wszechobecnej równowagi. Jesteśmy tu dla zabawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz