piątek, 26 lutego 2010

Czarna Kiełbasa nr. 3

Czarna Kiełbasa? Ehh… a co to? Jak to co! To ja!

Gimnazjum, dostałam się do klasy dwujęzycznej na 20. miejscu. W klasie jest nas 27, wypadłam tak sobie. Ale się dostałam. To tu poznałam jakże ukochaną, bliską memu sercu osobę – Szatana Leśnika. Naprawdę to ta ksywka powstała później, tak jak Czarna Kiełbasa. S.L. to Ania, C.K. to Monika. Szatan Leśnik był tym co usłyszała Ania gdy jej coś opowiadałam. Pamiętam że mówiłam coś „Szatan” ale Leśnik to już ten powiedzmy błąd. Ja sama wymyśliłam Czarną Kiełbasę tak po prostu. Potem do naszych „inicjałów” doszło M. M od MNOŻY. W oryginale Ż jest odwrócone. Ale tu nie da się tego napisać. MNOŻY pochodził z podręcznika od muzyki, w rozdziale o rocku zobaczyłyśmy to słowo i spodobało nam się. Więc prawie wszystko powstało przypadkowo.

Oceny? A cóż to ma być? Dwie pały z angielskiego! Jak tak można? Jakoś, widać można. Pewnie część jest przyzwyczajona do złych ocen, ale ja nigdy nie miałam gorszych wyników. Byłam załamana. Polski też nie szedł dobrze – 3 na semestr. Trudno! Jakoś sobie dam radę. „Trzeba sobie w życiu radzić – powiedział baca zawiązując buta dżdżownicą”. A niemiecki szedł mi nieźle. Nie spodziewałam się tego. Ale co ja będę wam truć o szkole. To chyba najnudniejszy temat na który można pisać.

No i to chyba na razie wszystko. Więcej o mnie za jakiś czas.